| zdjęcia: autor | Poproszono mnie o napisanie kilku słów o moich przygodach i doświadczeniach wędkarskich. Jak tu jednak w kilku zdaniach opisać kilkadziesiąt lat wypraw nad wodę?
Zacznę więc od początku...
JAK ZOSTAŁEM WĘDKARZEM
Mam 55 lat, wędkarską przygodę rozpocząłem mając około 10 lat, do PZW wstąpiłem 40 lat temu w wieku 15 lat. Tak więc moja wędkarska przygoda trwa bez mała pół wieku. "Bakcyla" połknąłem nad Wisłą w Warszawie. Mieszkałem o krok od rzeki, na Mariensztacie i każdą wolną chwilę spędzałem nad wodą, na odcinku między Mostem Śląsko-Dąbrowskim a Mostem Poniatowskiego. Wisła była wtedy jeszcze czystą i rybną rzeką. Łowiłem wtedy głównie ukleje, płoteczki, krąpie, jelce, klonki, świnki i okonki. Wędkę stanowiła witka wierzbowa, kawałek żyłki 0,2 mm, korek przetykany zapałką oraz haczyk druciak nr 12. Sprzęt ten był chowany w krzakach, którymi zarośnięty był wtedy cały warszawski brzeg, dzięki temu mogłem wędkować nawet na dużej przerwie szkolnej. Ze szkoły miałem do rzeki około 50 m, takich zapaleńców było więcej, więc nieformalne "zawody" trwały prawie cały rok. Przynętą były głównie białe robaczki, w które zaopatrywaliśmy się po drugiej stronie Wisły w rzeźni miejskiej przy ul. Jagiellońskiej.
| Następnym etapem mojej "kariery" były wyjazdy wakacyjne na wieś na Podlasie. Wędkowałem tam na mojej ukochanej rzece Sokołdzie i jej dopływie Kamionce, uczyłem się tam podstaw i strategii wędkarskiej od starych miejscowych wyjadaczy, którzy uczyli się kiedyś od swoich dziadków. O karcie wędkarskiej i PZW nikt tam wtedy nie słyszał, jeżeli potrzebna była ryba na obiad, stawiana była sieć "drygawica", wędkowanie było natomiast dla moich nauczycieli sztuką i sportem. Od połowy lat siedemdziesiątych byłem rzadkim gościem w domu, wykonywałem zawód geologa, była to praca w terenie, nie muszę chyba dodawać, iż wędki były cały czas ze mną. Dzięki temu poznałem wody całej Polski, większość rzek, jezior, zbiorników zaporowych, stawów, portów morskich, kanałów i torfowisk. Z wypraw za granicę najciekawsze były wyjazdy do: Syberii, Mongolii, wybrzeża Morza Ochockiego, Bułgarii i Czechosłowacji. Jeżeli mi czas pozwoli i nie zostanę uznany za nudziarza, chętnie podzielę się bardziej szczegółowymi opowieściami z moich wypraw. |