Portal
 
Ośrodek
Sportu
Biblioteka Publiczna
T. Przyjaciół Radzymina
PZW 19 Radzymin
PZŁ - Koło
Przepiórka
OSP Gm.
Radzymin
UMiG
Radzymin
Powiat Wołomiński
 
 
 
napisz do RPInfo.pl

 ROK ZAŁOŻENIA 1947     IMZ login...
 odwiedzono 243747 razy  
Rybki NAGŁÓWKA
NADBIEBRZAŃSKICH WSPOMNIEŃ CZAR (14.07.2009)
Barbara P.
W czwartkowe przedpołudnie czternastego lipca bieżącego roku grupa członków, członkiń i sympatyków PZW Koła 19 Radzymin wyruszyła na zawody wędkarskie. Kolejny raz miały odbyć się w dolinie Biebrzy, urokliwej, silnie meandrującej rzeki największego w Polsce parku narodowego. Miejsce kusi miłośników wędkowania pięknymi, unikatowymi widokami oraz ichtiofauną dorzecza obejmującą 36 gatunków ryb, w tym wielką rzadkość- minoga ukraińskiego, gatunku charakterystycznego dla wschodniej części Morza Czarnego. Dla wędkarzy ważna jest również informacja, że liczebność i biomasa ryb jest tam znacznie wyższa niż w innych nizinnych rzekach Polski.
W czasie drogi w autokarze można było usłyszeć rozmowy dotyczące rozpoczętej wyprawy. Jedni liczyli na złowienie taaakiej ryby, inni dyskutowali o wyższości przynęt i zanęt naturalnych nad wynalazkami typu: coblery, gumki, paprochy itp. Kilka osób przygotowywało sprzęt- uzbrajało wędki, nawijało lub wymieniało żyłki, haczyki. Zapanowała radosna, pełna lekkiego podekscytowania atmosfera przed czekającą na rozlewiskach Biebrzy przygodą. Szalejąca na zewnątrz burza przypomniała o nękających większość kraju nawałnicach, powodziach i zaniepokoiła niektórych amatorów biwakowania pod namiotem. Jak się później okazało całkiem niepotrzebnie, ponieważ w czasie czterodniowego pobytu aura była nadzwyczaj łaskawa dla radzymińskich wędkarzy.
Punktem docelowym było pole namiotowe w gospodarstwie agroturystycznym w Brzostowie. Zarówno ci, którzy znaleźli się po raz pierwszy jak i ci, którzy ponownie zawitali w dolinie Biebrzy byli pod wrażeniem krajobrazu podziwianego z wież widokowych. Malownicze, nieregularne, błękitne rozlewiska rzeki, bogata paleta różnych odcieni zieleni otaczających podmokłych łąk a nad nimi chylące się ku zachodowi słońce na tle błękitno- różowo- pomarańczowego nieba zatykały dech w piersiach. Całości dopełniała niepowtarzalna muzyka przyrody- głosy niezliczonej ilości ptactwa, owadów, pluski, szmery, klaskania, szumiące drzewa, krzewy, trawy. Każdy w tej chwili pomyślał o tych tutejszych 271 gatunkach ptaków, 700 gatunkach motyli i ponad 1000 gatunkach rozmaitych roślin. Przed wieczorem należało jednak rozbić namioty, urządzić kuchnię polową i przygotować ognisko. W trakcie kolacji trwały gorączkowe dyskusje na temat rozpoczynających się następnego ranka zawodów spinningowych. Opracowywano strategię, obmyślano taktykę działań. Każdy liczył na złowienie ryby swojego życia, na zwycięstwo, imponujący wpis do rejestru połowów, nagrodę, podziw i uznanie współuczestników i Prezesa. Te marzenia, spożyta na łonie natury kolacja i niezwykłe okoliczności przyrody sprawiły, że każdemu coś w duszy grało. Przy dźwiękach gitary wyczerpano repertuar popularnych pieśni biesiadnych, żeglarskich i harcerskich oraz innych, według indywidualnych preferencji. Niespodziewanie królującą dotychczas, szczególnie w późnych godzinach ,"Jolkę" Budki Suflera zastąpiła zaintonowana przez Prezesa prosta w treści i formie ludowa piosnka "A ta przepióreczka". Biesiadnicy z zapałem ćwiczyli śpiewanie tej wielozwrotkowej pieśni. Rozśpiewaną gromadkę najbardziej wytrwałych zaskoczył świt i początek zawodów spiningowych.
Rezultat wysiłków zawodników nie zobowiązuje do długich i wyczerpujących opisów. Dość nadmienić, że szczęśliwy łowca jedynego wymiarowego (48 cm!) szczupaka został zwycięzcą. Wobec zaistniałych okoliczności postanowiono dokonać korekty regulaminu zawodów. W dalszej części były to już zawody spinningowo- spławikowe, dzięki temu kryterium spełniały i wymiarowe okonie i ukleje. Atmosferę zawodów w drugim dniu zmagań wędkarzy podgrzało towarzystwo międzynarodowego obozu mundurowych sześciu narodowości, w tym polskiej. Okazali się oni amatorami paintballa. Miłujący ciszę i spokój, szczególnie w czasie łowienia, wędkarze ostro skrytykowali uczestników tej modnej, lecz hałaśliwej zabawy. Okazało to się potem pierwszym starciem z nowymi sąsiadami.
W wolnych chwilach odbywały się zajęcia indywidualne lub w podgrupach: rozgrywano partie brydża, spacerowano, rozmawiano lub kontemplowano przyrodę.
Historia międzynarodowego konfliktu<br><i>O k..wa, flagi nam zajeb.li!</i>
Historia międzynarodowego konfliktu
O k..wa, flagi nam zajeb.li!
Wieczorem w blasku ogniska odbyła się uroczystość podsumowania wyników zawodów. W atmosferze powagi, z należytymi honorami zwycięzcy odebrali z rąk Prezesa nagrody i zaszczytne pamiątkowe dyplomy. W rejestrach połowów pojawiły się nowe wpisy! Doskonałe nastroje podniosła jeszcze wystawna kolacja złożona ze smażonych, własnoręczne złowionych ryb. Dźwięki gitary spotęgowały radośnie błogi nastrój i znowu rozpoczęło się wspólne śpiewanie. Coraz trudniej było jednak konkurować z głośną muzyką dyskotekową bawiących się nieopodal mundurowych paintballowców. O północy ku uciesze wędkarzy dokonała się sprawiedliwość dziejowa- przerwanie dopływu prądu zakończyło zabawę sąsiadów. Radość i satysfakcja miłośników wędkowania i ogniskowego biesiadowania była wielka. Z zapałem śpiewano niedawno opanowany tekst "Przepióreczki" oraz inne ulubione piosenki. Co jakiś czas ktoś udawał się na spoczynek, ognisko dogasało... Sześcioosobowa grupka najwytrwalszych biesiadników powitała kolejny świt. Magia biebrzańskiego wschodu słońca spowodowała, że odezwała się żyłka harcerska, kiedy we mgle ujrzeli rozwieszone w obozie sąsiadów flagi. Błyskawicznie obmyślili chytry plan przeniesienia ich do własnego obozu. Niecierpliwie oczekiwali reakcji mundurowych. I tu był początek drugiego starcia. Czech, który obudził się pierwszy z pewnością nigdy przedtem nie był skautem, gdyż zareagował bardzo gwałtownie i ostro zażądał zwrotu flag bez jakiegokolwiek okupu. Obudzony zapewne hałasem jego kolega, nasz rodak swoje wielkie zdziwienie wyraził słowami: "O k...wa, flagi nam zajeb...li!" Wykazał on jednak większe zrozumienie dla sztubackiej psoty i negocjacje co do przekazania flag przebiegły we właściwej dla sytuacji atmosferze, a okupem podzielono się na zgodę i pamiątkę wesołej przygody.
I tak rozpoczął się ostatni dzień wyprawy. Czas zwijać obozowisko, czas wracać. Niezależnie od pretekstu przyjazdu tutaj, jakim były zawody wędkarskie, każdy z nostalgią myśli o niezwykłym uroku pięknych rozlewisk i bagien Biebrzy, gdzie na każdego czeka coś wyjątkowego. Relaks, odpoczynek, przygoda, wspólnie spędzone niezapomniane chwile.
Może powtórzą się za rok?